Senat USA na Mazurach
Stanisław Remuszko
11-12-2014
Sprawa jest
śmiertelnie poważna, ponieważ była i pozostaje kwestią
życia lub śmierci.
Przypomnijmy
naprzód gołe fakty. Polska wstąpiła do NATO w 1999 roku. Dwa
lata później terroryści zniszczyli nowojorskie Dwie Wieże, zabijając
prawie trzy tysiące pracujących w nich ludzi. Ameryka
ogłosiła wojnę z napastnikami i zaapelowała do państw
Sojuszu Północnoatlantyckiego o logistyczne wsparcie. W 2005 roku
międzynarodowa organizacja Human Rights Watch zarzuciła Polsce,
że na jej terytorium znajduje się tajne więzienie CIA. W tej
sprawie wszczęte zostało (i nadal trwa) prokuratorskie śledztwo.
W lipcu 2014 Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał
polskiemu rządowi wypłacić dwóm smagłolicym obcokrajowcom
podejrzanym o międzynarodowy terroryzm po 100 000 euro tytułem
odszkodowania za tortury, którym rzekomo zostali poddani przez Amerykanów w
ośrodku naszego wywiadu w mazurskich Starych Kiejkutach; Polska
odwołała się od tego wyroku. Przedwczoraj zaś
amerykańska senacka komisja d/s wywiadu ogłosiła
pięćsetstronicowe streszczenie swego liczącego sześć
tysięcy stron raportu na temat praktyk CIA w zwalczaniu terroryzmu.
Temat ten, jako medialnie
arcywdzięczny, zapewne długo utrzyma się na czołówkach, ja
jednak chciałbym przypomnieć, w charakterze didaskaliów, również
głosy wobec całej sprawy krytyczne lub przynajmniej
wstrzemięźliwe (dwukadencyjny eks prezydent Aleksander
Kwaśniewski, były premier Leszek Miller, obecny szef MON Tomasz
Siemoniak), oraz to, co na łamach „Rzepy” pisałem w lipcu: brak
jakichkolwiek twardych dowodów, wszystko opiera się na plotkach,
spekulacjach i gdybaniach. Również dziś, po opublikowaniu
wzmiankowanego streszczenia raportu, nadal nic nie wiadomo o szczegółach
mazurskiej współpracy AW z CIA sprzed dziesięciu lat; nie wiadomo
nawet, czy „odszkodowani” przez Strasburg osobnicy w ogóle kiedykolwiek w
Polsce byli.
Pragnę
też zauważyć, że na świecie wciąż toczą
się prawdziwe wojny. Prawdziwa wojna – czy nam się to podoba, czy nie
– zawsze oznacza śmierć lub/i cierpienie nie tylko walczących ze
sobą żołnierzy, lecz i postronnych osób (dzieci, kobiet i
starców nie wyłączając), oraz zawsze wykracza poza zawarte
pokojowo umowy zwane prawem, zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych.
Przypomnę gorzko, że na prawdziwej wojnie wolno nam legalnie
zabijać wroga, lecz karać go śmiercią – już nie.
Taka jest sama
natura zbrojnego konfliktu. Nie istnieje (nie jest fizycznie możliwa) wojna
czysta, idealna, zgodna co do kropki z traktatem, ustawą i
rozporządzeniem, wojna odtąd-dotąd. W tym kontekście
aksjologicznie uważam zło mniejsze za relatywnie LEPSZE od zła
większego, oraz że posiadam naturalne prawo WSZYSTKIMI SPOSOBAMI
bronić przed śmiercią siebie i moich bliskich, także
rodaków. Jeśli ujęty na wojnie jeniec ma wiadomości, które
mogą ocalić życie zwłaszcza wielu ludzi – ja,
Stanisław Remuszko, nie zawaham się zastosować wobec niego
„niekonwencjonalnych metod”, aby te informacje wydobyć. Pewnie, tortury
Gestapo czy NKWD nie wchodzą w rachubę, lecz też przypomnę,
że tzw. podtapianie nie wywołuje żadnych, ale to absolutnie
żadnych szkód fizycznych, tylko uczucie dojmującego strachu. Co
lepsze (mniej złe): strach podejrzanego o przygotowywanie zamachu czy
śmierć niewinnych ludzi? Kto zna łatwą odpowiedź?
Masz pytanie do autora? remuszko@gmail.com