Zadanie prawie niemożliwe
Jędrzej Bielecki
19-03-2014
To miała być misja dla samobójców. Ale po
trzech tygodniach rządów Jaceniuka jest jeszcze gorzej.
Dla szefa rządu najtrudniejszą decyzją
było oddanie Rosji Krymu właściwie bez oporu.
– Jaceniuk wyciągnął wnioski z
doświadczeń Gruzji, której prezydent Micheil Saakaszwili dał
się sprowokować Rosji w 2008 r. i przez to w oczach Zachodu w
znacznym stopniu poniósł winę za utratę Abchazji i Osetii
Południowej – tłumaczy „Rz" Olaf Osica, dyrektor Ośrodka
Studiów Wschodnich.
Taka strategia okazała się jednak także
bardzo ryzykowna. Mieszkańcy wschodnich i
południowych regionów Ukrainy uważają, że nowe
władze w Kijowie są słabe. A to zachęca do buntu.
– Jaceniuk panuje nad sytuacją w Odessie,
Ługańsku, Dniepropietrowsku. Ale sytuacja w Doniecku pozostaje bardzo
niestabilna – przyznaje Osica.
Premier nie jest też w stanie skutecznie
kontrolować granicy między Ukrainą i Rosją. Kreml
wykorzystuje to do wysyłania „turystów", którzy podsycają
protesty rosyjskojęzycznej ludności.
Szczególnie krytycznie strategię Jaceniuka
przyjmują radykalne organizacje zrodzone w czasie protestów na Majdanie.
– Spilna Sprawa (Wspólna Sprawa) wezwała do
powszechnej mobilizacji w obronie ojczyzny. Podobnie sprawy widzi Prawy Sektor,
którego lider Dmytro Jarosz jest zastępcą sekretarza Rady
Bezpieczeństwa Narodowego. To grozi zarówno otwartym konfliktem z
Rosją, jak i rozbiciem jedności obecnych władz – mówi „Rz"
Andreas Umland, ekspert Akademii Kijowsko-Mohylańskiej.
Jaceniuk opiera swoją legitymizację na poparciu
protestujących na Majdanie, bo nie został wybrany w wolnych wyborach.
Na centralnym placu Kijowa, gdzie wciąż stoją protestujący,
nastroje są jednak coraz bardziej radykalne. Wielu ludzi irytuje to,
że premier, mimo upokarzającej grabieży Krymu, mnoży
pojednawcze gesty wobec rosyjskojęzycznej mniejszości i samej Moskwy.
Ukraina
nie będzie w NATO
– Jest między młotem a kowadłem. Z jednej
strony musi utrzymać lojalność Majdanu, z drugiej zachować
jedność kraju. To karkołomna misja – przyznaje „Rz" Stefan
Meister z European Council on Foreign Relations w Berlinie.
We wtorek szef rządu zapowiedział daleko
idącą decentralizację państwa, czego domagała się
Moskwa. Obiecał, że Ukraina nie przystąpi do NATO. I
sprzeciwił się delegalizacji Partii Regionów, czego domagało
się wielu ludzi na Majdanie. Jaceniuk zapowiedział ponadto, że
wszyscy, którzy noszą broń, zostaną zmuszeni do jej oddania.
Strategia szefa rządu jest tym bardziej ryzykowna,
że on sam i jego najważniejsi współpracownicy są
związani z Batkiwszczyną, partią założoną przez
Julię Tymoszenko i przez to często kojarzoną z zawiedzionymi
nadziejami na zmiany po pomarańczowej rewolucji.
– Ukraińcy nigdy nie odnosili się z entuzjazmem
do Jaceniuka, co najwyżej uważają, że jego technokratyczna
ekipa jest niezbędna Ukrainie w trudnych czasach. To poparcie może
jednak szybko się ulotnić – uważa brytyjski „Guardian".
Aby utrzymać kontrolę nad wschodem i
południem kraju, szef rządu poszedł na jeszcze trudniejszy
kompromis: na czele władz regionalnych postawił takich oligarchów,
jak Ihor Kołomojski w Dniepropietrowsku czy Siergiej Taruta w Doniecku. To
stawia jednak pod znakiem zapytania osiągnięcie najważniejszego
celu protestów na Majdanie: likwidację korupcji. Tę misję
powierzono Tatianie Czornowył, słynnej dziennikarce śledczej,
która w grudniu omal nie została zabita przez zbirów nasłanych przez
byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Bezkompromisowa kobieta na razie
zachowuje pełną lojalność wobec Jaceniuka.
Także relacje z Zachodem nie są dla nowego
premiera łatwe. „Wall Street Journal" ujawnił kilka dni temu,
że szef ukraińskiego rządu wystąpił do Stanów
Zjednoczonych z prośbą o ograniczoną pomoc wojskową.
Spotkał się jednak z odmową.
– Zachód w żaden sposób nie będzie
ryzykował konfliktu zbrojnego z Rosją. Na to nie ma co liczyć –
potwierdza Stefan Meister.
To jednak oznacza, że Jaceniuk będzie
musiał sam stawić czoła ewentualnej kolejnej agresji zbrojnej
Rosji. Szef rządu podjął decyzję o mobilizacji 40 tys. ochotników,
z czego połowa ma zasilić nową Gwardię Narodową, a
reszta armię.
Warunki MFW
Ale Walentin Badrak, dyrektor kijowskiego Centrum
Badań nad Armią i Rozbrojeniem (CACDS), ostrzega „Rz":
ukraińska armia przez lata była zaniedbywana przez władze, dysponuje
przestarzałym sprzętem, jest dowodzona przez nie zawsze lojalnych
oficerów i nie ma szans na skuteczny opór przeciwko Rosjanom.
Udziału w rządzie Jaceniuka odmówił
Witalij Kliczko, lider partii Udar. Chce w ten sposób zwiększyć swoje
szanse w wyborach prezydenckich 25 maja. Ale problemów z kampanią jest
więcej.
– Nie wiadomo, czy w ogóle do wyborów dojdzie, bo Rosja
zrobi wszystko, aby to się nie udało – uważa Osica.
Swoich politycznych planów nie ujawniła też
Julia Tymoszenko, która w przeszłości nie miała zawsze dobrych
relacji z Jaceniukiem. Nie jest wykluczone, że będzie grała na
odłożenie wyborów, bo to zwiększa jej szanse na zwycięstwo.
Na razie Jaceniuk oddalił ryzyko bankructwa kraju. W
piątek swoją misję w Kijowie ma zakończyć MFW.
– Fundusz stawia trzy warunki udzielenia pożyczki
wartej 15 mld dolarów: stopniowe urealnienie cen energii, dewaluację
hrywny i uporządkowanie rynku bankowego. Jaceniuk zgadza się na
wszystko. Jestem optymistą – zapewnia „Rz" Erik Bergloef, główny
ekonomista EBOR.
Spełnienie tych warunków będzie jednak
oznaczało zdecydowanie wyższe opłaty komunalne dla milionów
Ukraińców i wzrost cen towarów z importu. Jednym słowem,
przejściowo spadek poziomu życia. Kolejną rafę, na której
może się rozbić ekipa Arsenija Jaceniuka.