Wybory w USA – szansa dla Polski
Tomasz
Deptuła
31-08-2012
Za sprawą
republikańskiego kandydata na prezydenta Mitta Romneya polityka
zagraniczna USA wobec Polski przestała być jedynie drugorzędnym
czy trzeciorzędnym problemem amerykańskiej dyplomacji. Pytanie tylko
- czy potrafimy to wykorzystać?
Polityka
zagraniczna to podczas partyjnych konwencji zwykle drugorzędny temat,
chyba że Ameryka akurat zaangażowana jest w jakiś trudny,
relacjonowany przez media konflikt. Nic więc dziwnego, że
republikański kandydat na prezydenta w swoim przemówieniu na partyjnej
konwencji w Tampie poświęcił dyplomacji zaledwie
kilkanaście zdań. Wspomniał w nich o zabiciu Osamy bin Ladena, „wrzuceniu
pod autobus” Izraela przez obecną administrację, złagodzeniu
sankcji wobec Kuby oraz o opuszczeniu Polski przy rezygnacji z budowy tarczy
antyrakietowej. Zapowiedział też utwardzenie polityki wobec Rosji.
Te słowa
usłyszeli już Polacy od Romneya podczas jego wizyty w Gdańsku i
Warszawie. Ale teraz wypowiedział je do dziesiątków milionów
Amerykanów, którzy w nocy z czwartku na piątek włączyli
telewizory, aby usłyszeć, co już oficjalny republikański
kandydat na prezydenta ma im do powiedzenia.
Okazało
się, że właśnie sprawa Polski jest dla obozu Romneya
ważniejsza od zupełnie pominiętej w 35-minutowym przemówieniu
wojny w Afganistanie, wzrostu gospodarczego Chin czy sytuacji w krajach
arabskich.
Oczywiście
jest to polityka, w której liczą się przede wszystkim głosy
oddane podczas listopadowych wyborów: na tym etapie kampanii każde
wypowiadane publicznie słowo ma konkretny cel. Niedawna wizyta Romneya nad
Wisłą pokazała, że głosy Amerykanów polskiego pochodzenia
mają znaczenie dla szefów sztabów wyborczych.
Pytanie: Jakie
wnioski powinna wyciągnąć z tego polska dyplomacja? - jest jak
najbardziej zasadne. W wyborczym wyścigu Barack Obama nie jest skazany na
zwycięstwo. Mamy w Waszyngtonie ciągle niezałatwioną
kwestię zniesienia wiz czy zwiększenia amerykańskich gwarancji
bezpieczeństwa wobec Polski, nie mówiąc o dostępie do
kapitału i nowoczesnych technologii przy eksploatacji gazu łupkowego.
To ostatnie pokrzyżuje także plany Rosji.
Mimo że
polska dyplomacja musi się skupiać na sprawach europejskich, ma w
Waszyngtonie sporo do wygrania. Minister Radosław Sikorski, który przed
laty, podczas swojego pobytu w USA, związany był z konserwatywnymi
środowiskami American Enterprise Institute i New Atlantic Initiative, nie
powinien mieć większego problemu z nawiązaniem bliższych
kontaktów z obozem Romneya, nie rezygnując z dialogu z obecną
administracją. #<\n>A po wyborczym zwycięstwie polityków
będzie trzeba trzymać za słowo.