Kreml kusi Europę
Tomasz Bielecki, Gazeta Wyborcza (Bruksela)
Pomysł targu
"współpraca w Syrii w zamian za ustępstwa na Ukrainie" jest
jak wyjęty z czasów zimnej wojny. Ale skoro od 2014 r. tyle razy
obwieszczano jej drugą edycję, czyżby przyszedł czas i na
takie geopolityczne transakcje?
Przyczyn
militarnego zaangażowania Moskwy w Syrii różni eksperci
wymieniają kilka - od ratowania swej wiarygodności jako alianta
zaprzyjaźnionych dyktatorów (tym razem Baszara al-Asada), przez
wykorzystanie niemrawości Zachodu do wzmocnienia Rosji na Bliskim
Wschodzie, aż po troskę, by rodzima publika nie przestała
wierzyć w "Rosję powstałą z kolan". Ale autorzy
różnych objaśnień są zgodni, że jeden z motywów
(zdaniem części - pierwszorzędny) to chęć ostatecznego
zakończenia izolacji Rosji po wojnie na Ukrainie. A może również
wytargowania ustępstw co do warunków pokoju na Ukrainie oraz sankcji Unii
Europejskiej, które wygasną w styczniu, o ile przedłużenia ich
jednogłośnie nie poprze 28 krajów UE.
W kwestii
izolacji sprawa jest rozstrzygnięta. Przed niespełna rokiem
zmęczony ostracyzmem Putin opuszczał chyłkiem i przed czasem
szczyt G20 w Australii. Teraz jego przemówienie w Nowym Jorku i spotkanie z
Barackiem Obamą stały się jednymi z kluczowych punktów sesji
ONZ. A po rosyjskich nalotach na przeciwników Asada w Syrii
zintensyfikowały się kontakty najwyższych rosyjskich i
zachodnich wojskowych oraz dyplomatów.
Dziś
wisienką na torcie będzie spotkanie na temat konfliktu na wschodniej
Ukrainie w "formacie normandzkim" - Putin, Merkel, Hollande,
Poroszenko - już nie w Mińsku, lecz w samym środku Paryża.
Jeśli chodzi
o Ukrainę, pomysł targu "współpraca w Syrii w zamian za
ustępstwa" w innym regionie jest jak wyjęty wprost z czasów
zimnej wojny. Ale skoro od 2014 r. tyle razy obwieszczano jej drugą
edycję, to czyżby przyszedł czas i na takie geopolityczne
transakcje? Zwłaszcza że zachodni politycy pospiesznie szukają
jakichś pomysłów na Syrię z powodu uchodźców. I
część zdaje się zapominać, że większość
cywilów ginących tamże i uchodźców to nadal sprawka nie
samozwańczego Państwa Islamskiego, lecz wspomaganego przez
Moskwę reżimu Asada.
Początki
najnowszej operacji były - z punktu widzenia Moskwy - obiecujące, bo
niemiecki wicekanclerz i przywódca koalicyjnych socjaldemokratów Sigmar Gabriel
już przed tygodniem ogłosił, że "trzeba zmienić
podejście do Rosji". - Nie można - przekonywał - z jednej
strony stale utrzymywać sankcji, a z drugiej strony prosić Rosji, o
współpracę w rozwiązaniu konfliktu w Syrii.
To pokazuje, w
jak trudnym politycznym środowisku kanclerz Merkel musi bronić swej
strategii wobec Rosji.
Mimo to
również tym razem Berlin potwierdził swoją dotychczasową
linię - niemiecki MSZ zdystansował się od Gabriela, a i
wicekanclerz zaczął się rakiem wycofywać ze swoich
deklaracji.
Potem też
było nie najlepiej dla Rosji.
- Rosja to wielki
kraj, z wielką historią i wielką przyszłością -
obwieścił premier Włoch Matteo Renzi w kontekście
syryjskim. Ale nawet on szybko dorzucił, że Europa musi się
troszczyć o "suwerenność, tożsamość i
granice Ukrainy". I z tego powodu "słuszne są sankcje
przeciw Putinowi".
A Francja?
Poparcie prezydenta Hollande'a dla
sankcyjnej linii Merkel jest ponoć wbrew sugestiom sporej
część francuskiej dyplomacji. Ale akurat na Francuzów syryjska
zagrywka Putina działa wyjątkowo niezachęcająco. Szef MSZ
Laurent Fabius to bodaj najbardziej zacięty przeciwnik Asada wśród
liczących się graczy na Zachodzie. Ostro krytykował Moskwę,
nawet nim okazało się, że - w obronie pozycji dyktatora -
bombarduje w Syrii nie tylko Państwo Islamskie.
Ale kłopot w
tym, że to dopiero początek nowego etapu w kuszeniu Zachodu przez
Putina. Na Ukrainie od miesiąca utrzymuje się - to pierwszy kluczowy
element ugody z Mińska - rozejm, jakiego nie było tam od
początku wojny (z trzema-czterema naruszeniami). Niewykluczone, że
Putin z Poroszenką porozumieją się dziś w Paryżu w
sprawie takiej formuły - to drugi element - nieodległych wyborów regionalnych
w Ługańsku i Doniecku, by Kijów uznał je za zgodne z rozejmem
mińskim. Trzeci element to przejęcie przez Kijów kontroli nad
całą granicą z Rosją i wycofanie z Donbasu
"zagranicznych formacji zbrojnych", broni i najemników.
A jeśli
Moskwa i separatyści nie wypełnią "tylko" tego
ostatniego wymogu? Czy UE nie zachce złagodzić bądź
zawiesić sankcji? Co wtedy powie wicekanclerz Gabriel? Odpowiedź za
trzy-cztery miesiące.