Brat Wielkiego Brata też słucha i patrzy?

 

Mariusz Zawadzki

 

Wszelkie teorie spiskowe z reguły mnie śmieszą, ale jest jedna, którą sam wymyśliłem i w którą uwierzyłem. Dotyczy masowej inwigilacji praktykowanej - co wiemy dzięki Edwardowi Snowdenowi - przez rząd USA i inne rządy.

 

Zanim jednak wyłuszczę ową teorię, wypada przypomnieć film, który stał się jej inspiracją, czyli "Nieznajomych z pociągu" Alfreda Hitchcocka.

 

Oto w przedziale w pociągu spotykają się przypadkowo dwaj mężczyźni, którzy mają podobny problem. Guy bardzo nie lubi swojej żony, a Bruno - swego ojca. W rozmowie, nie wiadomo czy do końca poważnej, Bruno proponuje krzyżowe morderstwo: on zabije żonę Guya, a w rewanżu Guy zabije ojca Brunona.

 

Byłaby to zbrodnia doskonała, bo obydwaj nie mają żadnego motywu, by zabić. Guy nie zna ojca Brunona, a ten nie zna żony Guya. Obydwaj mieliby niepodważalne alibi, bo przecież Guy nie zabiłby swojej żony, a Bruno nie zabiłby swojego ojca. Obydwaj w momencie popełniania zbrodni znajdowaliby się w jakimś innym miejscu, co potwierdziliby świadkowie. Obydwaj zabójcy się nie znają, więc nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby połączyć morderstwa.

 

Tyle Hitchcock. Żeby nie spalić filmu, nie zdradzam, czy krzyżowe morderstwo zostało faktycznie dokonane i czy okazało się doskonałe. Wracam do swojej spiskowej teorii masowej inwigilacji.

 

Snowden, były administrator systemów NSA, czyli amerykańskiego wywiadu elektronicznego, ujawnił dwa lata temu m.in., że w rządowych bazach danych są gromadzone informacje o połączeniach telefonicznych milionów Amerykanów. Największe sieci komórkowe zostały zmuszone przez tajny sąd w Waszyngtonie do hurtowego przekazywania danych o swoich abonentach.

 

Obrońcy praw obywatelskich lamentowali, że narusza to prawo do prywatności, konstytucję itp., ale prezydent Barack Obama uspokajał Amerykanów, że "nikt ich nie podsłuchuje". W bazach danych NSA nie ma dźwiękowych nagrań rozmów, są tylko suche informacje o tym, kto z kim, kiedy i gdzie rozmawiał. W dodatku nikt tych informacji z reguły nie ogląda. Dopiero kiedy pan X staje się podejrzany, wówczas sprawdza się w bazie, z kim, kiedy i gdzie rozmawiał przez telefon.

 

Podobnie w internecie. Amerykańska konstytucja nie zezwala na masową inwigilację obywateli. Dlatego nie ma mowy o tym, żeby NSA - bez nakazów sądowych, świadomie i hurtowo - czytała e-maile Amerykanów.

 

Takie są zapewnienia rządu Obamy i na 99,9 proc. można im wierzyć.

 

Stany Zjednoczone są bowiem krajem praworządnym, tzn. za wszelką cenę starają się nie łamać prawa, nawet jeśli dopuszczają się jakichś draństw. Umiłowanie praworządności wykazują szczególnie ostatnio, czyli w XXI wieku. Dlatego podejrzanych o terroryzm torturowali w Starych Kiejkutach w Polsce, a nie na terenie USA, gdzie byłoby to nielegalne.

 

A zatem jeśli prezydent mówi, że nie nagrywają rozmów na masową skalę, to nie nagrywają. Co więcej, w zeszłym tygodniu Kongres przegłosował, a Obama podpisał nowe prawo, które ogranicza uprawnienia NSA: informacje o połączeniach telefonicznych nie będą już gromadzone w rządowych bazach danych, tylko zostaną w archiwach sieci komórkowych. Kiedy pan X stanie się podejrzany, rząd będzie musiał wystąpić do sieci komórkowej o przekazanie historii jego telefonów.

 

Nawet Snowden - obecnie zbieg w Moskwie - stwierdził, że to "wielki postęp". Czy zatem Amerykanie mogą odetchnąć z ulgą, bo Wielki Brat na nich nie patrzy?

 

Otóż - zgodnie z moją teorią spiskową - absolutnie nie!

 

Trzeba pamiętać, że NSA ma "związane ręce" tylko wobec obywateli USA. Cudzoziemców może inwigilować bez żadnych ograniczeń. Może zapisywać nie tylko kiedy, skąd i do kogo dzwonili, ale także nagrywać treść ich rozmów. I - nie łamiąc amerykańskiego prawa - czytać e-maile cudzoziemców, podglądać ich nagie zdjęcia itp. Czego dusza zapragnie.

 

W szczególności NSA może inwigilować Brytyjczyków, których przecież konstytucja USA nie chroni. Z kolei brytyjski wywiad elektroniczny, czyli GCHQ, może bez żadnych ograniczeń podsłuchiwać, nagrywać i podglądać Amerykanów.

 

Już zapewne się państwo domyślają? Jak panowie w pociągu planowali krzyżowe morderstwo, tak bratnie służby wywiadowcze mogą prowadzić krzyżową inwigilację. NSA i GCHQ są najbardziej zaprzyjaźnione, bo należą do tzw. Pięciorga Oczu, czyli do sojuszu służb wywiadowczych krajów anglojęzycznych (są w nim również Kanada, Australia i Nowa Zelandia).

 

Nie jestem oczywiście na sto procent pewny, że NSA i GCHQ zawarły pakt o krzyżowej inwigilacji (ale niby dlaczego miałyby nie zawrzeć?). Nie sugeruję również, że wywiad czeski podsłuchuje Polaków, a wywiad polski - Czechów. Ale obawiam się, że prędzej czy później taki model współpracy zaprzyjaźnionych wywiadów stanie się standardem.

 

Innymi słowy: nawet jeśli Wielki Brat nie patrzy, obywatelu, to być może brat Wielkiego Brata patrzy! i w razie czego doniesie...