Więzienia CIA. Dlaczego sojusznik zrobił z nas frajerów?
Paweł Wroński 2014-01-24
Ośrodek szkolenia Agencji Wywiadu w Starych
Kiejkutach Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta
Roman Imielski broni decyzji domniemanej zgody polskich
władz na więzienia CIA. Dobrze, rozumiem - wojna z terroryzmem, pomoc
sojusznikom, wspólna operacja w Iraku. Patriotyzm, bezpieczeństwo
państwa, obrona wolności demokracji. Tylko dlaczego amerykański
sojusznik zrobił z nas przy okazji frajerów?
W sprawie więzień CIA na terenie Polski nie o
to przecież chodzi, czy należało się na nie zgodzić
czy nie. Sam byłbym pierwszy za tym, aby ówczesne władze
usprawiedliwić z podjętych decyzji. Taka była polityczna
sytuacja, takie były okoliczności. Wszystko jednak wskazuje na to,
że polskie władze nawet nie miały szans podjąć
świadomej decyzji. Nie wiedziały, na co się zgadzają.
Faktycznie nie ma więc nawet czego bronić.
Polskie władze po prostu udostępniły
fragment swojego terytorium Stanom Zjednoczonym, nie wiedząc, po co. A USA
postanowiły na terenie sojusznika w Polsce robić to, czego w Stanach
Zjednoczonych robić nie mogą, w innych krajach Europy Zachodniej
raczej nie pozwolonoby na to.
Nic nie kompromituje władzy tak bardzo jak
bezradność. Czasami politycy muszą podejmować decyzje
trudne, na granicy prawa lub poza prawem. Wtedy jednak z podniesionym
czołem mówią: "musiałem". Decyzje były twarde,
brutalne, okrutne, ale trzeba było.
Tu raczej prawidłowa odpowiedź brzmi:
"sorry, Amerykanie zrobili nas w konia". Niestety, to poważnie
ogranicza dyskusję, w której orężem są wielkie słowa.
Za utratę cnoty - przepraszam - reputacji
państwa-obrońcy praw człowieka, krzewicieli idei wolności
oraz solidarności dostaliśmy ponoć 15 mln dolarów. Mimo wszystko
to żałośnie mało.