Szczęśliwi, bo zapracowani

 

Margit Kossobudzka

 

2011-04-26

 

Amerykanie naprawdę kochają pracować, podczas gdy Europejczycy dużo bardziej szczęśliwi, gdy mogą oddać się błogiemu lenistwu. Tak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez prof. Adama Okulicza-Kozaryna z teksaskiego uniwersytetu w Dallas (USA).

 

Cóż, w takim razie zdecydowanie jestem Europejką.

 

Liczba mieszkańców Starego Kontynentu, którzy określają siebie jako bardzo szczęśliwych, spada z poziomu 28 do 23 proc., kiedy liczba przepracowanych przez nich godzin rośnie z 17 do 60 tygodniowo. Tymczasem w takiej samej sytuacji samopoczucie Amerykanów pozostaje niewzruszone. Co więcej, 43 proc. amerykańskich badanych przyznaje, że bardzo szczęśliwi.

 

Skąd takie różnice? Może Amerykanie mają fajniejszą pracę?

 

Niekoniecznie. Tak naprawdę nie wiadomo, czym to tłumaczyć, badania niewiele tu wnoszą. Dlatego naukowcy mogą jedynie spekulować. Jak sądzi profesor ekonomii Richard Easterlin liczba szczęśliwych zależy m.in. od tego, co dany naród uważa za niezbędne do osiągnięcia szczęścia: - Wydaje się, że Europejczycy chcą mieć przede wszystkim czas na korzystanie z życia, a Amerykanie stawiają na wysoki dochód.

 

Poza tym USA zamieszkują ludzie, którzy wierzą, że ciężka praca przekłada się na dobrobyt. A zatem opłaca się pracować więcej. Takie myślenie jest reliktem z czasów "American Dream", czyli wiary w to, że mit "od pucybuta do milionera" naprawdę się spełnia. Ale tylko za cenę harówki. Jak mówi Easterlin, te wyobrażenia wcale nie muszą być zgodne z prawdą. Chodzi raczej o to, jak ludzie myślą.

 

W przyszłości prof. Okulicz-Kozaryn zamierza sprawdzić, czy na zadowolenie z godzin spędzonych w pracy nie mają wpływu podatki. Niewykluczone, że na wyniki jego badań wpłynęło to, że w Ameryce ludzie płacą fiskusowi mniej niż w Europie. Tam opłaca się dłużej pracować, bo w kieszeniach pracowników więcej zostaje.

 

Do pracy prof. Okulicza-Kozaryna w piśmie "Journal of Happines" dołączono też listę poziomu szczęśliwości w poszczególnych stanach USA. Gdyby ktoś z państwa wybierał się tam na dłużej, to warto wiedzieć, że najszczęśliwiej żyje się na Hawajach (żadna niespodzianka) oraz w stanach Wyoming, Dakocie Północnej, Dakocie Południowej, na Alasce (brr zimno), w Kolorado, Minnesocie, Utah, Connecticut, Massachusetts. Uwaga, słoneczna Kalifornia jest dopiero na 18. miejscu, a Nowy Jork na 37.

 

Na samym dole szczęścia znalazły się stany południowe. Najmniej zadowoleni z życia mieszkańcy Missisipi, Kentucky i Zachodniej Wirginii.

 

Większości z nas (bo chlubne wyjątki), którzy po godzinach siedzą bezowocnie w pracy (gdzie ta podwyżka?), pozostaje jedynie spróbować sobie wmówić, że kiedyś i nam spełni się amerykański sen.