Rosja pokochała Obamów

 

Wacław Radziwinowicz

 

Moskwa 2009-07-07,

 

Po wczorajszych rozmowach z Dmitrijem Miedwiediewem Barack Obama spotka się dziś z Władimirem Putinem, Michaiłem Gorbaczowem i demokratyczną opozycją

 

Przywódca USA we wczorajszym wywiadzie dla opozycyjnej "Nowej Gaziety" przypomniał, że był już kiedyś w Rosji. Przyznał, że mu się tu podobało, bo było ciepło. Taktownie wolał jednak nie wspominać, że pięć lat temu został zatrzymany w uralskim Permie przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa i kilka godzin spędził w areszcie lotniskowym. Dziś to miejsce jest atrakcją Permu i wielu ludzi, którzy tam przylatują, chce obejrzeć areszt, w którym siedział Obama.

 

Tamtą podróż przypomniał mu jednak prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, wręczając Obamie album z fotografiami rosyjskich obiektów jądrowych. Prezydent USA, wtedy senator, odwiedzał przed pięciu laty Rosję, sprawdzając, jak wywiązuje się ona z podpisanych przez siebie porozumień rozbrojeniowych.

 

Inny podarunek przekazany wczoraj gościowi pokazuje, że Rosjanie znaleźli wiele mówiącą analogię historyczną dla pary Miedwiediew - Obama. Prezydent Rosji przekazał gościowi listy pisane przez cara Aleksandra II do prezydenta Abrahama Lincolna. Lincoln, który zniósł niewolnictwo w USA, jest jednym z ulubionych bohaterów Obamy, o czym prezydent mówił również w wywiadzie dla "Nowej Gaziety". Aleksander II zwany był "carem wyzwolicielem", bo zniósł pańszczyznę i był zdecydowanym zwolennikiem reform. Listy, które otrzyma Obama, świadczą, że "cara wyzwoliciela" łączyły z Lincolnem przyjacielskie stosunki i sympatia.

 

Na wieczór Miedwiediew zaprosił Obamę z rodziną do swojej rezydencji Gorki-9 położonej 15 km na zachód od Moskwy, gdzie teraz mieszka z żoną Swietłaną i 13-letnim synem Ilją. Amerykański przywódca jest w Rosji z żoną Michelle oraz dwiema córkami - 11-letnią Maliją i 8-latką, która, co raduje gospodarzy, ma na imię Sasha.

 

Michelle jest w Rosji bardzo popularna. Sympatię budzi jej uroda, bezpośredniość i to, że - jak mówią Rosjanie - między nią a mężem "jest iskra". Ogromne wrażenie zrobiło to, że żona prezydenta założyła ogród przy Białym Domu, gdzie pielęgnuje grządki z sałatą i marchewką. To zbliżyło ją do milionów Rosjanek, które rok w rok przez cały sezon, przymuszone biedą, harują w ogródkach, by wyżywić rodzinę, kiedy żony dygnitarzy trwonią miliony w luksusowych kurortach. Wczorajszy tygodnik "Ogoniok" na swej okładce zamieścił zdjęcie prezydentowej ogrodniczki, tytułując ją "Carycą pól".

 

Dziś Obama znów zajmie się poważną polityką. Najpierw przez godzinę będzie w rezydencji Władimira Putina Nowo Ogarowo, gdzie spotka się z premierem i członkami jego gabinetu. Kolejną godzinę ma spędzić z Michaiłem Gorbaczowem, byłym prezydentem ZSRR i autorem pierestrojki.

 

Ma się też spotkać z przedstawicielami opozycji - w tym z Jeleną Łukjanową, obrończynią Michaiła Chodorkowskiego, byłego właściciela rozkułaczonej w czasie prezydentury Putina spółki naftowej Jukos.

 

Obama ma również rozmawiać ze studentami moskiewskimi. Ale nie ze słuchaczami Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, najstarszej i najbardziej utytułowanej uczelni rosyjskiej.

 

Ją Amerykanie zdyskwalifikowali, jak pisze wydawany w Moskwie tygodnik "New Times", jako "nazbyt upolitycznioną". MPU wzięła bowiem pod swój patronat Jedna Rosja, dzisiejsza partia władzy, której przewodniczy Putin.

 

Wybór Amerykanów padł na Rosyjską Szkołę Ekonomiczną. Ona zasłużyła na to tym, że jej wykładowcy należą do najbardziej cytowanych na świecie, jest uważana za najmniej skorumpowaną wśród wyższych uczelni kraju, a przy tym broni swej niezależności od organów władzy państwowej.

 

Absolwentem RSzE jest Arkadij Dworkowicz, znany ze swych liberalnych poglądów doradca gospodarczy prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.

 

Wacław Radziwinowicz, Moskwa