Tarcza na
włosku
Bartosz Węglarczyk, Paweł Wroński 2008-07-05,
ostatnia aktualizacja
2008-07-04
To za
mało - tak premier
Donald Tusk ocenia ostatnią
amerykańską ofertę
zainstalowania w Polsce tarczy antyrakietowej
Na wczorajszej konferencji prasowej Tusk podkreślał,
że głównym elementem oceny amerykańskiej propozycji było i pozostanie
zwiększenie bezpieczeństwa
Polski.
- Doceniamy
i chcemy uczestniczyć w globalnym systemie bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa USA, ale ja odpowiadam
przede wszystkim za bezpieczeństwo Polski i polskich
obywateli - powiedział
premier.
Przypomniał, że Polska uważa Stany Zjednoczone za najważniejszego sojusznika i przyjaciela. I że
nie odmawialiśmy pomocy Amerykanom w misjach w Iraku i Afganistanie. Sprawa tarczy antyrakietowej ma jednak w jego opinii
znaczenie większe.
Bo dotyczy polskiego
terytorium. Dlatego uznał
ofertę amerykańską
za "niesatysfakcjonującą".
Na konferencji
uzależnił zgodę
na umieszczenie
tarczy od uzyskania "trwałych gwarancji bezpieczeństwa",
które wynikają z naszego położenia geograficznego i tragicznych doświadczeń
historii. Drugi warunek to "umieszczenie
środków obrony przeciwlotniczej nie czasowo, ale na trwale". O co chodzi?
Według naszych informacji
ostatnie propozycje amerykańskie, które w Waszyngtonie negocjował wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, mówiły o możliwości przesunięcia
na terytorium
Polski baterii rakiet Patriot z Niemiec. Ale odbywałoby się to wahadłowo:
Rakiety (prawdopodobnie jedna do trzech baterii Patriot) stacjonowałyby
w Polsce co kwartał - na jeden
miesiąc. Po miesiącu
wracałyby do Niemiec na kolejne
dwa. Taki układ byłby gwarantowany na
rok. W przyszłości
można by je przekazać Polsce.
Nasz rząd się na
to nie zgadza. Chce mieć patrioty na
stałe i najlepiej w rękach Polaków, a nie czasowo stacjonującej u nas jednostki amerykańskiej.
- Nie może być takiego mrugania okiem, że my tylko udajemy, że bezpieczeństwo jest, ale naprawdę
go nie ma - komentował
Tusk.
Druga ważna sprawa
to "deklaracja polityczna". Rząd RP chce, by głosiła jasno: Amerykanie przyjdą Polsce z pomocą militarną w razie jakiegokolwiek zagrożenia. Dyplomaci amerykańscy uważają,
że Polska ma już takie gwarancje jako członek NATO. Ale - jak
twierdzą nasze źródła - USA zgodzą
się na
takie potwierdzenie gwarancji Sojuszu.
Wczoraj premier Tusk niespodziewanie
stwierdził, że Polsce nie zależy
tak bardzo na amerykańskiej
pomocy finansowej w modernizacji armii. Departament Obrony USA uważa, że żądania Polski są wygórowane,
i chce zwiększyć
pomoc jedynie o obiecane wcześniej 20 mln dol. rocznie.
Stanowisko rządu polskiego zaniepokoiło prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od poranka trwały peregrynacje ministrów do Pałacu Prezydenckiego. Najpierw z szefową gabinetu prezydenta Anną Fotygą spotkali się szefowie MON i MSZ oraz
negocjator Witold Waszczykowski. Po południu
z samym prezydentem rozmawiał minister Radosław
Sikorski. - Prezydent ma inny pogląd. Jest zwolennikiem szybkiego zawarcia porozumienia - powiedział dziennikarzom szef MSZ.
PiS od
razu uderzył "argumentem rosyjskim". - Po 19
latach od
upadku komunizmu Rosja decyduje, co ma powstać w Polsce - mówił Przemysław Gosiewski. A poseł
Karol Karski, b. wiceszef MSZ, zażądał ujawnienia tajników rozmów Tuska w Moskwie.
Premier powiedział, że negocjacje się nie zakończyły i że gotów
jest w każdej chwili przyjąć nową ofertę i korekty
propozycji USA. Nie chce się spieszyć:
- Sprawa jest tak ważna, że nie będzie nikomu wyliczać godzin.
Nieoficjalnie Departament Stanu wyraził rozczarowanie, ale jest otwarty na dalsze
rozmowy.
Tym razem rozmów
nie będą
już prowadzili negocjatorzy - mówią nasze źródła. Decyzje będą
podejmowane na szczeblu politycznym. Premier i szef MSZ
będą rozmawiali bezpośrednio z wiceprezydentem Dickiem Cheneyem lub sekretarzem
stanu Condoleezzą Rice.
- Jeśli
pojawiłaby się nowa propozycja, sprawę dałoby się załatwić do 10
lipca, gdy do Europy przyjeżdża pani Rice - powiedział
nam jeden z polskich dyplomatów.
Ale Ambasada
USA, która jeszcze w środę szykowała przyjęcie w Warszawie Condoleezzy Rice, przygotowania te wstrzymała.
Bartosz Węglarczyk, Paweł Wroński