"Amerykańska żywa tarcza"
Komentarz Andrzeja Talagi
piątek 16 października 2009
Wygląda na to, że
przed wizytą wiceprezydenta Bidena podpisane zostanie porozumienie o stacjonowaniu US
Army w Polsce. Dokument otwiera drogę do budowy bazy. Choć niewielka, poprawi
ona nasze bezpieczeństwo. Atak na Rzeczpospolitą wciągnie
automatycznie w wojnę
USA, a to dla agresora kiepska perspektywa.
Tarcza antyrakietowa Busha
nie chroniłaby polskiego terytorium. Jedyny zysk
, jaki
mogliśmy odnieść
z tej inwestycji
, to przyciągnięcie Amerykanów. Uwikłanie ich automatycznie
w obronę Polski w razie agresji. Podobnie jest teraz, choć tarcza w wydaniu Obamy mogłaby teoretycznie bronić także naszego nieba.
Polskę, jako członka
NATO, chroni artykuł 5
traktatu waszyngtońskiego. Zobowiązuje on wszystkich członków Sojuszu do niezwłocznej pomocy
zaatakowanemu. Pakt nie ma jednak planów
operacyjnych na wypadek wojny Polski
z Rosją. Nie wiadomo,
kto miałby nam pomóc, kiedy,
jakimi siłami. Mało tego, w państwach NATO coraz częściej jest kwestionowana zasadność
artykułu 5. W głównym
ośrodku eksperckim doradzającym rządowi Holandii na własne
uszy usłyszałem odpowiedź "nie" na pytanie, czy
kraj ten pomógłby Polsce w wypadku wojny.
NATO to już nie szybkostrzelny
rewolwer, raczej naoliwiona strzelba ukryta w zabitej gwoździami skrzyni. Nie wiadomo, czy w
ogóle wystrzeli. Warto więc mieć u siebie Amerykanów. Niech ewentualny agresor wie, że
atakiem na Polskę rozsierdzi najpotężniejsze państwo
świata
Andrzej Talaga